Artyści alarmują

Intensywny rozwój gospodarczy ma swoją cenę. Środowiskową i społeczną. Naukowcy skupieni w The Earth Ligue ostrzegają, że zbliżamy się do krawędzi katastrofy. Globalne ocieplenie osiąga poziom, który powinien uruchomić już nie dzwonki, ale syreny alarmowe w naszych głowach. W roli sygnalistów coraz częściej występują artyści.

Niestety, żeby zmieniać świat, nie wystarczy mieć rację. Potrzeba jeszcze władzy. Globalizacja częściowo odebrała władzę z rąk polityków i oddała w ręce międzynarodowego biznesu, a zwłaszcza sektora finansowego. Z taką władzą trudno negocjować, bo nie pochodzi ona z nadania obywateli. Naukowcy, intelektualiści i ekolodzy stają więc do nierównej walki.

Ale pieniądze to na szczęście nie jedyne źródło siły w naszym społeczeństwie. Władzę mają również ci, którzy umieją przemawiać do ludzkich serc i wyobraźni. Coraz więcej artystów angażuje się w proekologiczne działania. Używają do tego różnych środków wyrazu.

Dużym echem odbiły się słowa Leonardo Di Caprio wypowiedziane na forum ONZ:

Oto wybrane, przetłumaczone fragmenty wystąpienia aktora:
Dla jasności: nie chodzi tylko o to, żeby mówć ludziom, by używali innych żarówek albo kupowali samochody z napędem hybrydowym. Ta katastrofa urosła do takich rozmiarów niezależnie od jednostkowych wyborów. 
Obecnie chodzi o przemysły i rządy na całym świecie, które prowadzą decydują i działają na wielką skalę.
Teraz jest czas na działanie. Musimy „ometkować” emisję dwutlenku węgla i zlikwidować rządowe subsydia dla firm wydobywających ropę, węgiel i gaz. Musimy skończyć z „jazdą na gapę”, na którą pozwalaliśmy przemysłowym trucicielom w imię ekonomii wolnego rynku. Nie zasługują na pieniądze z naszych podatków – zasługują na nasz nadzór, bo i ekonomia umrze, jeśli nasze ekosystemy zostaną zrujnowane.
Dobra wiadomość jest taka, że energia odnawialna jest nie tylko osiągalna, ale jest rozsądna ekonomicznie. To nie jest stronnicza debata. To ludzka debata. Czyste powietrze i klimat nadający się do życia to prawa człowieka. A rozwiązanie tego kryzysu to nie jest kwestia polityki. To kwestia naszego przetrwania. To najwyższy czas i najpilniejsza wiadomość.
Niektórzy artyści – jak choćby Prince Ea – nagrywają piosenki, które stają się swoistymi przesłaniami:

A inni, jak studenci kierunków muzycznych z Minesoty, o problemach klimatycznych opowiadają samym dźwiękiem:

Oczywiście lista artystów wspierających działania na rzecz zrównoważonego rozwoju jest znacznie dłuższa. Bono, Brad Pitt, Robert Redford, Daryl Hannah, Edward Norton, Natalie Portman, Sheryl Crow, Cate Blanchett, Pierce Brosnan, Dameron Diaz, Alanis Morissette czy Sting… Długo by wymieniać.

Za słowami idą też czyny. Artyści biorą udział w kampaniach medialnych i przyłączają się do protestów przeciwko inwestycjom dewastującym środowisko. Ale również finansują sadzenie drzew i budowę ekologicznych domów, wyposażają instytucje publiczne w panele słoneczne, wspierają badania nad biopaliwami, organizują trasy koncertowe bez użycia ropy naftowej, zakładają fundacje rozwiązujące wybrane problemy środowiskowo-społeczne.

A polscy artyści? Coraz częściej możemy ich zobaczyć w kampaniach społecznych, ale jakoś trudno przypomnieć sobie działania na zrównoważonego rozwoju. Czyżbyśmy żyli na innej planecie, której nie dotyczą globalne problemy? A prawda! Jesteśmy przecież „zieloną wyspą”…