Dokumenty o stanie świata

Dzisiaj rozpoczyna się festiwal filmowy Docs Against Gravity. To „lektura obowiązkowa” dla wszystkich zainteresowanych prawdziwym światem. Znajdziecie tu opowieści, których próżno szukać w oficjalnej i skomercjalizowanej narracji medialnej. Centra festiwalowe to Warszawa i Wrocław, ale wiele projekcji i wydarzeń towarzyszących zostanie zorganizowanych w 20 mniejszych miastach.

W programie festiwalu znalazło się ponad sto filmów. Ta liczba pokazuje nie tylko, ile wartościowych dokumentów powstaje każdego roku na świecie. Niestety świadczy ona również o liczbie problemów i wyzwań, z którymi jednostki i społeczności mierzą się każdego dnia. W tym spectrum problemów dostrzeżono zjawisko specyficznie polskie – około 100 tysięcy eurosierot (co ciekawe poruszający dokument o 12-letnim Kubie i 8-letnim Mikołaju, którzy mieszkają sami, bo ich rodzice pracują za granicą, nakręciła Norweżka).

Choć każda opowieść jest inna, każda ma twarz konkretnego człowieka lub ludzi, to wiele z poruszanych problemów ma wspólny mianownik. Jest nim brak równowagi pomiędzy podstawowymi wymiarami funkcjonowania ludzkości: społecznym, środowiskowym i ekonomicznym. Kolejne filmy odsłaniają, jak wiele mamy jeszcze do zrobienia w obszarze zrównoważonego rozwoju.

Mamy nadzieję, że znajdziecie czas na obejrzenie choć części tych filmów. Festiwal to jedyna okazja, by zobaczyć większość z nich na dużym ekranie. My szczególnie czekamy na film „Sól ziemi”, nominowany do Oscara w kategorii dokumentów. To opowieść o Sebastiano Salgado, nazywanym często fotografem-antropologiem. Urodził się  na brazylijskiej farmie, która w czasach jego dzieciństwa przypominała raj. Potem pracował w Banku Światowym – na misjach handlowych w Afryce zaczął robić zdjęcia. Wkrótce fotografia stała się sposobem na życie. Jego fotografie dotykały, jak określił to jego syn, najczulszych strun współczesności. Pokazywał nieludzkie warunki pracy, ekstremalną biedę, głód, konsekwencje migracji  i różne formy wykluczenia. Wierzył, że w ten sposób pomaga zmieniać świat na lepsze. Ale kilkumiesięczny pobyt w Ruandzie, opętanej ludobójstwem, odebrał mu wiarę w ludzkość i jej zdolność do zmieniania świata ne lepsze. Salgado odchorował, bardzo dosłownie, to doświadczenie. Tak bardzo wchłonął w siebie obrazy śmierci, że sam zaczął umierać. Lekarze poradzili mu zmienić zawód. Wtedy do głosu doszła jego druga pasja: ekologia. Wrócił na rodzinną farmę, której po latach daleko było do raju. Szybki rozwój przemysłowy zabił przyrodę. Ziemia była martwa. Rabunkowa gospodarka zniszczyła okoliczne lasy tropikalne. Zwierzęta zostały wybite. Fotograf i jego żona postanowili odbudować raj: zaczęli sadzić drzewa i odtwarzać ekosystem. Wydaje się to utopią, ale udało im się posadzić setki tysięcy drzew miejscowych gatunków. Okolica zaczęła się odradzać, wróciło życie, powstał nawet park narodowy. A Sebastiano wrócił do fotografowania, ale tym razem szukał na świecie namiastek pradawnej harmonii, przyglądał się krajobrazom, związkom człowieka z przyrodą, z innymi gatunkami. Swoimi pracami chce wywołać dyskusję o tym, co na naszej planecie jest nienaruszalne, co musimy chronić za wszelką cenę, by zachować fundamentalną równowagę w świecie i w naszym jednostkowym życiu.

Więcej informacji o festiwalu znajdziecie na jego stronie internetowej: http://docsag.pl

Polecamy!

Tekst powstał na podstawie informacji o festiwalu oraz wywiadu z Juliano Riberio Salgado (synem fotografa) pt. Raj utracony opublikowanego w „Polityce” nr 19 (3008).